niedziela, 22 lutego 2015

Nie ma lepszego miejsca na ziemi! / There's no better place in the world!

Tu miał być post... 
... o 5 dniach pobytu we Fremantle między 10 a 15 listopada 2014 roku.
Pisałam go kilka tygodni. 
Raz, że nie było kiedy. Dwa, że miałam dziwne wrażenie opisywania Wam czegoś, co jest na tyle "moje, osobiste", że nie do końca chciałam to każdemu pokazywać. 
Przynajmniej takie uczucie towrzyszyło mi za każdym razem, jak do niego siadałam. 
I w końcu kiedy ukończyłam pisanie, tłumaczenie, umieszczanie zdjęć, filmów i już miałam go opublikować... nacisnęłam jakiś przycisk... i praca sprzed ostatnich tygodni zniknęła.
Została biała, pusta kartka.
I wiecie, co jest w tym najdziwniejsze?
Absolutnie nie miałam w sobie ani odrobiny złości. Wręcz przeciwnie. Uśmiechałam się sama do siebie tak, jak wtedy, gdy siedziałam w autobusie powrotnym do Fremantle i w którym miałam spędzić zaledwie 2 dni... a spędziłam 5 i z którego wyjechałam tylko dlatego, że miałam bilet na samolot do Melbourne... 
I nie opiszę drugi raz tych 5 dni. Zostawię to, co najważniejsze dla siebie...
Od razu przejdę do Melbourne, gdzie nie planowałam lecieć - po prostu bilet był tani, a ja musiałam wydostać się na wschodnie wybrzeże! Ale gdzie spotkałam kilka wspaniałych kobiet... z jedną z nich widziałam się niedawno w Warszawie... na moim (naszym!) końcu świata :) 
A następne spotkanie ustaliłyśmy w Australii Zachodniej... w takim np. Fremantle!!! Bo czemu by nie tam, bo jak to usłyszałam na poczcie: "Nie ma lepszego miejsca na ziemi!" 


I wanted to write here about my 5 days in Fremantle between 10th and 15th November 2014.
I was writing it one month.
Firstly because I didn't have time. Secondly... I felt that I was writing about something very private and intimate and didn't want to show it to everyone.
Leastwise that feeling was so strong every time when I wanted to finish this post.
And finally I did it. I finished writing, translating into English, putting pictures and movies and I was prepared to publish it... and pressed a button... and whole of my post has disappeared!
I saw only white, empty monitor.
And what was interesting.... I didn't feel angry. On the contrary I smiled to myself... like I was smiling when I was sitting in a bus to Fremantle... and where I wanted to spend only 2 days... and finally I spent 5... and I left that place only because I had a ticket to Melbourne...
And I won't write about these days again. I want to leave something for myself.
And in this post you will read about Melbourne which I didn't want to see - I bought a ticket only because it was the cheapest one and I needed to go back to East Coast.
But... in Melbourne I met 3 beautiful and great women... I met one of them two days ago in Warsaw... at the end of (our!) world.
And we decided to meet in WA next time... maybe in Fremantle... why not there??? 
Someone told me at the post office that: "There's no better place in the world!"



Melbourne 15-20 listopada 2014
Melbourne 15-20th November 2015

Żeby nie było!
To, że nie polubiłam Mel, nie oznacza, 
że nie cieszę się, że tam byłam!
Chociaż z tym "nielubieniem" bywało różnie...
bo to skomplikowana relacja była...
bardzo skomplikowana...
I don't want to say that I regretted being in Melbourne.
No, I just only didn't like this city...
but I have to tell you that my relationship with Mel
was complicated...

 Według zasady: "Ahoj przygodo!" 
postanowiłam spędzić jedną noc na lotnisku.
Jak było?
Tanio!!! 
Twardo, zimno, a od 5 nad ranem lotnisko zaczynało sie zaludniać....
ale nic tak nie sprawiło mi przyjemności, 
jak wzięcie gorącego, długiego, porannego prysznica!!! 
To był najprzyjemniejszy prysznic, jaki wzięłam 
w ciagu całego mojego życia!
"Go as you flow" was my favorite philosophy of travelling
so I decided to spend one night at the airport!!!
It was the cheapest night during my travel...
cold and hard and so loud after 5 a.m....
but you have to imagine my happiness when I was taking a hot, 
looong shower after that night!
It was the best shower I have ever taken during whole of my life!

 Ale wróćmy do Mel. 
W Melbourne spotkasz zarówno Indian...
But let's talk about Mel. 
In Melbourne you can meet Native American ...

 ... jak i Polaków!!!
Nie planowałam tego, ale chcąc nie chcąc 
(a raczej to drugie!),
trafiłam na dzień kultry polskiej... 
jeden jedyny organizowany RAZ W ROKU!!!!
Weszłam w sam środek festiwalu i miałam ochotę wrzeszczeć!!!
"Człowiek ucieka na koniec świata, żeby odpocząć od Europy, Polski...
i cooooo???? Trafia w sam środek polskości."
Już wtedy wiedziałam, że ja i Melbourne, Melbourne i ja 
to będzie baaaardzo trudny związek!
... and Polish people!!!
Believe me or not but I didn't want to take part in a Polish Cultural Day...
which was organised once a year!!!
I was in the middle of this "Polish party" and really wanted to yell!!!
"I wanted to take rest from Europe and Poland and what I see????
Polish things everywhere!"
And I knew in that moment that my relation with Melbourne 
would be difficult and probably it would be impossible to like each other!

 Melbourne jak to opisuje jedna z podróżniczek jest miastem 
typowo europejskim.
Jeśli kochasz Warszawę i inne europejskie klimaty,
polubisz Mel od pierwszego wejrzenia.
Ja się w nim dusiłam i gdyby nie spotkanie z Magdą, Kathy i Helene,
wyjechałabym stamtąd bardzo niezadowolona...
chociaż wyjazd z Mel był ciekawy pod względem emocji, jakie mi towarzyszyły,
ale o tym innym razem :)
Moja relacja z Mel jest dziwna i mimo wielkiej niechęci, 
jaką mam do tego miasta, wiem, że warto by tam wpaśc jeszcze raz... 
ale na chwilę... na 3 dni... i ani dnia dłużej ;)
One Polish traveler wrote that Melbourne is a typical European city.
So if you love Warsaw (a capital of Poland) or another European cities,
you will like Mel.
So... I didn't like Mel anyway...
and I would have left this city so upset 
if it would not have been for meeting with 
Magda, Kathy and Helene.
My relationship with Mel is strange because of the emotions I felt when I left it 
(I'll write about it next time).
I feel that it would be great to come back to Mel
on 3 days... but not more than 3 ;) 

 Markety były wszędzie, a ja je wielbiłam 
w każdym mieście i miasteczku!
Nawet w Melbourne!
Because you can find Markets everywhere...
and I loved them so much!
Even in Melbourne!

Trochę architektury...
A little bit of architecture...

 Trochę przyrody i wieżowców...
A little bit of nature and big buildings...

Trochę... Pragi...
A little bit of... Prague...

 Sztuki...
Art...

I Świąt Bożego Narodzenia... w połowie listopada...
przy 25 stopniach Celcjusza... ;)
And Christmas time... in the middle of November...
with the temperature of 25 degrees... ;)

 A w następnym poście opiszę, 
jak przez dwa dni byłam prawdziwą Turystką!
I o tym, jak bardzo się cieszę, że trwało to tylko dwa dni ;)
And next I will write about 2 days when I was a real tourist!
And about my hapiness that it was only 2 days 
during whole of my travel ;)

czwartek, 5 lutego 2015

Mandurah - "Miejsce spotkań" :) Mandurah "Meeting place" :)

08-09.11.2014

Mandurah tam, gdzie mieszkają bardzo sympatyczni Panowie, którzy świetnie jeżdżą autem, świetnie gotują, a jeden z nich lubi bardzo głośną muzykę :P Pozdrawiam Cię Riz baaardzo serdecznie i ściskam :* 

Mandurah drugie co do wielkości miasto w Zachodniej Australii oddalone o 72 km od Perth. Ludzie z plemienia Noongar (inna nazwa Bibbulmun), którzy zamieszkiwali kiedyś te ziemie nazwali ją Mandjar, co oznacza "miejsce spotkań" :) 

Mandurah... where nice men live. These men are great drivers, great cooks and one of them loves loud music :P The best for you Riz, hugs and kisses for you and for your friends :* 

Mandurah is the second largest city in WA, 72 km from Perth. The Noongar (or Bibbulmun) people, who inhabited the southwest of Western Australia, named the area Mandjar - "meeting place" :)


Ledwo, co dotarłam do Mandurah, Panowie wsadzili mnie w samochód 
i zabrali do Yalgorup National Park, miejsca absolutnie wyjątkowego! 
Jechaliśmy długo, a myśli miałam różne.
Ja sama, w aucie 3 mężczyzn... i to bardzo przystojnych... 
ale absolutnie godnych zaufania ;) 
Dzięki Panowie jeszcze raz!
A po powrocie zjedliśmy wyśmienitą kolację! 
After my arrival to Mandurah, 3 men took me to Yalgorup National Park, 
one of the most amazing place I have seen in WA.
It was quite long trip before we got to YNP. 
Honestly I was afraid a little bit - 3 handsome men and me!!!
Ha ha ha but they were trustworhy :)
Thanks Mates for that!!!!
And after we came back to Mandurah, we ate a great dinner!

A tak szumi Ocean Indyjski... z domieszką wiatru ;) 
The sound of Indian Ocean... with the sound of the wind ;)

Teraz już wiecie, po co mi prawko!
Bez auta tam nie dotrzesz!
Now you know why I'm doing a drive licence!
It's impossible to get it without a car!

Mandurah :) 

Mandurah i jej weneckie klimaty 
z najdroższymi domami w okolicy!
Mandurah like Venice... with the most expensive houses!

Zdecydowałam się na rejs, bo było straaaaasznie gorąco, 
a na łódce było całkiem znośnie!
Posłuchajcie tego akcentu :D Uwielbiam go!
I bought a ticket on a cruise only because it was soooo hot
and on a boat it was much better to manage with it!
Listen to the accent :D Love it!

Jest duże prawdopodobieństwo, że spotykając Australijczyka, 
wywiezie Cię on do buszu!
Nie ma problemu! Kocham to!
If you want to spend time with Aussies,
you have to be prepared on a trip to the bush.
No worries! I love it!

Delfin :) 
A Dolphin :)

Hmmm.... :D 



Zawody Ironman-a... przy temperaturze 35 stopni.... szacun!!!!
An Ironman Triahtlon... and temperature was 35 degrees... WOW!!!!

"Dzień dobry Ptaszku, jak się masz?"
"Hello little bird, how's going?" 


Bo 1% mnie jest Romantykiem ;-)
Because my soul is romantic in 1% ;-) 

sobota, 17 stycznia 2015

...przestałam planować... / it was my last plan...

6-8 listopada 2014
6-8th of November 2014 

Busselton założono w 1832 roku... czyli bardzo dawno temu... jak na Australię!
Populacja - ok 22 tysięcy mieszkańców.
Busselton słynie z prawie 2km drewnianego mola wysuniętego wgłąb oceanu... biegałam po nim po 6 rano... szczerze polecam!

Busselton was established at 1832...  it is so... old if we are thinking about Australian history!
Population about 22 thousands people. 
In Busselton you can find the longest wooden jetty streching almost 2km out to sea.
I was running there at 6 a.m.... and it was a perfect place for runners!

I nigdzie, nigdy mnie tak nie wywiało, 
jak na nim!
I have never felt  wind so strong as it was on that jetty!

Przystanek autobusowy :)
Because sometimes the bus stop looks like that :)

Dunsborough jest miasteczkiem oddalonym 24km od Busselton 
i ma zjawiskową plażę. 
Plaża, która daje Ci możliwość spacerowania 100-200m od brzegu 
w wodzie sięgającej do kostek!
Dopiero po 40 minutach pomyślałam: 
"Hmm, ciekawe, czy tu są meduzy"!
Dunsbourough is a town 24km from Busselton with a great beach.
You can go for a walk in shallow water 100-200m from the shore!
After 40 minutes I thought: "Are there any jellyfishes?"

100 a może 150 m od brzegu!
100 or maybe 150 metres from the shore!

Cztery pelikany w wodzie stały...
Four pelicans were standing in the water...

A do brzegu wciąż daleko :)
It was a long way to the shore :)

Poranny jogging, medytacja na molo... 
i są takie chwile w życiu, kiedy wiesz, 
że właściwie już dziś możesz odejść z tego świata, 
bo jesteś tak bardzo spokojny, tak bardzo szczęśliwy....
I started my day with jogging and meditation...
and I thought: "Now, I could pass away 
because I'm so calm and so happy here..."

Bo nic tak mnie nie wiciszało jak fotografowanie ptaków :)
Taking photos of the birds was the best relaxation for me :) 

A takich miejsc nigdy nie omijałam...
Because that kind of places were always important for me...


Pobyt w Busselton był trudny. 
To miasteczko nauczyło mnie dwóch rzeczy:
1) Jeśli jesteś w miejscu, które być może nie jest najlepszym miejscem na świecie, to wcale nie oznacza, że to będzie czas stracony, bo to jak go wykorzystasz, zależy TYLKO od ciebie.
W Busselton i Dunsborough robiłam kilometrowe spacery wzdłuż oceanu, biegałam, odwiedzałam bibliotekę i byłam w kinie.
2) Plany nie mają sensu!
Kupiłam bilet do Mandurah (na północ od Busselton), a po 20 minutach odczytałam maila, że mogę jechać na południe do Augusty na zaproszenie pary z Couchsurfingu... gdybym mogła, to bym wtedy sama siebie kopnęła mocno w tyłek!
Od tamtej pory przestałam planować... 

It was a hard time in Busselton.
I got two lessons there.
1) If you are in a place you don't like, do everything to feel comfortable because everything depends on YOU. 
As easy as ABC!
So in Busselton and Dunsborough I did a lot of long walks along the beaches, I was running, spending time in a library and went to the cinema!
2) Planning is a trap! 
I had bought a ticket to Mandurah (north from Busselton) and after 20 minutes I read a massage that I could have gone to Augusta (south!) because a nice family wanted to host me...
I only wished to kiss myself in ma ass...
It was ma last plan... 
I didn't do that again...