sobota, 17 stycznia 2015

...przestałam planować... / it was my last plan...

6-8 listopada 2014
6-8th of November 2014 

Busselton założono w 1832 roku... czyli bardzo dawno temu... jak na Australię!
Populacja - ok 22 tysięcy mieszkańców.
Busselton słynie z prawie 2km drewnianego mola wysuniętego wgłąb oceanu... biegałam po nim po 6 rano... szczerze polecam!

Busselton was established at 1832...  it is so... old if we are thinking about Australian history!
Population about 22 thousands people. 
In Busselton you can find the longest wooden jetty streching almost 2km out to sea.
I was running there at 6 a.m.... and it was a perfect place for runners!

I nigdzie, nigdy mnie tak nie wywiało, 
jak na nim!
I have never felt  wind so strong as it was on that jetty!

Przystanek autobusowy :)
Because sometimes the bus stop looks like that :)

Dunsborough jest miasteczkiem oddalonym 24km od Busselton 
i ma zjawiskową plażę. 
Plaża, która daje Ci możliwość spacerowania 100-200m od brzegu 
w wodzie sięgającej do kostek!
Dopiero po 40 minutach pomyślałam: 
"Hmm, ciekawe, czy tu są meduzy"!
Dunsbourough is a town 24km from Busselton with a great beach.
You can go for a walk in shallow water 100-200m from the shore!
After 40 minutes I thought: "Are there any jellyfishes?"

100 a może 150 m od brzegu!
100 or maybe 150 metres from the shore!

Cztery pelikany w wodzie stały...
Four pelicans were standing in the water...

A do brzegu wciąż daleko :)
It was a long way to the shore :)

Poranny jogging, medytacja na molo... 
i są takie chwile w życiu, kiedy wiesz, 
że właściwie już dziś możesz odejść z tego świata, 
bo jesteś tak bardzo spokojny, tak bardzo szczęśliwy....
I started my day with jogging and meditation...
and I thought: "Now, I could pass away 
because I'm so calm and so happy here..."

Bo nic tak mnie nie wiciszało jak fotografowanie ptaków :)
Taking photos of the birds was the best relaxation for me :) 

A takich miejsc nigdy nie omijałam...
Because that kind of places were always important for me...


Pobyt w Busselton był trudny. 
To miasteczko nauczyło mnie dwóch rzeczy:
1) Jeśli jesteś w miejscu, które być może nie jest najlepszym miejscem na świecie, to wcale nie oznacza, że to będzie czas stracony, bo to jak go wykorzystasz, zależy TYLKO od ciebie.
W Busselton i Dunsborough robiłam kilometrowe spacery wzdłuż oceanu, biegałam, odwiedzałam bibliotekę i byłam w kinie.
2) Plany nie mają sensu!
Kupiłam bilet do Mandurah (na północ od Busselton), a po 20 minutach odczytałam maila, że mogę jechać na południe do Augusty na zaproszenie pary z Couchsurfingu... gdybym mogła, to bym wtedy sama siebie kopnęła mocno w tyłek!
Od tamtej pory przestałam planować... 

It was a hard time in Busselton.
I got two lessons there.
1) If you are in a place you don't like, do everything to feel comfortable because everything depends on YOU. 
As easy as ABC!
So in Busselton and Dunsborough I did a lot of long walks along the beaches, I was running, spending time in a library and went to the cinema!
2) Planning is a trap! 
I had bought a ticket to Mandurah (north from Busselton) and after 20 minutes I read a massage that I could have gone to Augusta (south!) because a nice family wanted to host me...
I only wished to kiss myself in ma ass...
It was ma last plan... 
I didn't do that again...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz