Moja podróż zaczęła się 13 października 2014 roku o godzinie 13:25... data i godzina są umowne, bo Ci którzy dobrze mnie znają, wiedzą doskonale, że wszystko zaczęło się dużo, dużo wcześniej... ale o tym napiszę innym razem.
My travel began at 1:25 p.m on 13th of October 2014 .... of course it is a symbolic date... people who know me very well, know that my journey had started later... maybe one day I will write more about it...
Nie umieściłam tego zdjęcia, żebyście zachwycali się moją osobą. Wierzcie mi lub nie, nie należę do fanów zdjęć, na których jestem.
Umieściłam je tylko i wyłącznie dlatego, że widząc je dzisiaj po raz pierwszy na ekranie komputera, nie mogłam uwierzyć w to, że to ja... zapewne widzę, co chcę widzieć, ale na ostatnim zdjęciu z ostatniego tygodnia podróży wyglądam po prostu inaczej...
I didn't want to show you my picture because it was the best one. Believe me or not I'm not a big fan of photos with me!
Oba zdjęcia zrobione są na lotnisku w Szanghaju... a poniżej to, co wtedy pisałam w moim pamiętniku.
I took these photos at Shanghai Pudong Airport... do you want to know what I was writing in my diary during 13-14th of October?
13 - 14 października 2014
- Moja podróż zaczęła się godzinę temu, a ja siedzę teraz w samolocie, piszę, bo pisać mi kazali i z każdym kilometrem czuję ogarniający mnie spokój.
- My travel began one hour ago. I'm sitting on a plane, writing (because someone told me: "write!") and I feel that the closer to Australia my plane is, the calmer I am.
- Jeszcze jest poniedziałek, godzina 20:38, a ja nadal jestem na lotnisku w Rzymie. Obeszłam je bilion razy, a czas postanowił zatrzymać się w miejscu.
- It is still Monday, 8:38 p.m. and I'm still at the airport in Rome. I went it around billion of times. The time decided to stop here.
- W niedzielę, dzień przed wylotem prosiłam Górę o wsparcie: z góry, z dołu, skąd się tylko da. I co? Do Rzymu leciałam z pielgrzymką i siostrami zakonnymi!!!
- On Sunday, one day before my departure I asked God for any support and guess what I got... I flew to Rome with a pilgrimage and the nuns!!!
- Na lotnisku w Szanghaju postanowiłam ratować się medycyną chińską i kupiłam w aptece pastylki. Nie pytajcie jakie... nie znam chińskiego! Podobno były na przeziębienie... z Polski wylatywałam chora... być może nawet z gorączką, ale na wszelki wypadek temperatury nie mierzyłam!
- When I was at Shanghai Pudong Airport I decided to do something with my flu and I bought pills at the drugstore ... don't ask me what was that... I don't know Chinese... apparently the pills were of the flu... when I was leaving Poland I was sick... probably I had a temperature but I didn't want to check it... just in case!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz